"Tonja z Glimmerdalen" - Maria Parr

Dzisiaj zapowiadana już wcześniej recenzja książki Marii Parr "Tonja z Glimmerdalen", nadesłanej przez wydawnictwo "Dwie Siostry".

Tonja - główna bohaterka, posiada lat 10, mnóstwo szalonych pomysłów i mieszka w norweskiej wiosce Grimmerdalen. Ma też przyjaciela, a ponieważ Tonja jest jedynym dzieckiem w wiosce jej przyjaciel ma... 74 lata, przeogromne gospodarstwo, owczarnię i stolarnię, w której zrobił specjalnie dla Tonji sanki z kierownicą. No i ma on na imię Gunnvald.
 W Grimmerdalen mieszka również największy wróg Tonji, Klaus Hagen, który nie cierpi dzieci i uważa, że nawet jedno dziecko w wiosce to stanowczo za dużo. Na początku właściwie nie wiele się dzieje (na przykład Tonja o mało nie zabija listonosza, prawie skręca sobie kark, wjeżdża, a raczej dosłownie wlatuje na pokład promu sankami... takie błahostki), ale tylko do chwili kiedy na kempingu Klausa Hagena niespodziewanie pojawia się trójka rodzeństwa pomimo, że regulamin surowo tego zabrania. 
A pewnego dnia w Glimmerdalen pojawia się tajemnicza kobieta z okropnym psem. 
"Za firankami nielicznych domów w dolinie, które mija wysoka kobieta, słychać szepty i dyskusje. Nikt jej tu wcześniej nie widział. Myślą, że zmierza do Ośrodka Uzdrowiskowego Hagen. Ale co z psem? Psy mają na kemping wstęp surowo wzbroniony. To kolejny z licznych obowiązujących tam zakazów. Pewnie będzie musiała wrócić popołudniowym promem.
- Ale olbrzymia kobieta!
- Widziałeś kiedyś takie włosy?
- A widziałeś takiego psa! Tej dwójki nie chciałbym spotkać po zmroku."
  I w tym momencie nie można już przerwać czytania, aż do końca książki. 
 Czytając, miałam wrażenie, że jeśli zamknę książkę, to wszystko się skończy. Książka utknie w tym momencie na zawsze i już koniec... . A takie uczucie jest dla mnie znakiem, że to jest naprawdę dobra książka. 

Na początku wydawało mi się, że książka będzie może zbyt dziecinna dla mnie, ale okazuje się, że się myliłam. Spodoba się i młodszym i starszym, a nawet i dorosłym (mojej mamie też bardzo się podobała). Poza tym czytając miałam wrażenie, jakbym wróciła w świat książek Astrid Lindgren, jednej z moich ulubionych autorek (chociaż z przykrością muszę stwierdzić, że z niej powoli wyrastam! Tylko nie to!). Ale temu podobieństwu nie powinnam się raczej dziwić, bo przecież Maria Parr jak i Astrid Lindgren to autorki pochodzące ze Skandynawii, a więc wiele je łączy. 

I jeszcze coś na zakończenie. Dzięki "Tonji z Glimmerdalen" na liście książek do przeczytania pojawiła się kolejna: "Heidi" Johanny Spyri.

P.S. Koszmarnie Zazdroszczę Tonji - bo też chciałabym mieszkać w takiej wiosce i mieć tyle swobody.



Autor: Maria Parr
Tłumaczenie:  Aneta W. Haldorsen
Ilustracje: Heleen Brulot
Wydawnictwo: Dwie Siostry
Oprawa:Twarda
   stron 278

Komentarze

  1. Polecam Ci również książkę "Gofrowe serce" - pierwszą powieść Marii Parr. Jeśli polubiłaś Tonję to i Gofrowe serce pokochasz:)
    ps. wkradła Ci się chochlik i jest literówka w nazwisku autorki na końcu ( e zamiast a)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. poprawione, dziękuję za zauważenie ;)
      A "Gofrowe serce" na pewno kiedyś przeczytam.

      Usuń
  2. No tak, poznałam Norwigię od razu. Tylko Skandynawowie mają takie pokręcone nazwy miejscowosci. I od razu skojarzyła mi się z Lindgren. Czytałam jej książki w dzieciństwie, i zawsze robi mi się ciepło na sercu, gdy widzę malucha z młodszej kalsy zaczytanego w tych samych książkach, które ja czytałam... Astrid Lindgren po prostu jest nieśmiertelna. I spokojnie, z jej ksiażek sie nie wyrasta!
    Bo dorośli też muszą czasami poczytać o cichej wiosce na końcu świata, o dobrych ludziach i śmiesznych przygodach przemiłych dzieciaków, bo inaczej utonęli by w beznadziejnosci dzisiejszego świata...
    PS. Nominowałam Cie do Liebster award

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Drogi czytelniku! Cieszę że trafiłeś do mojego "Królestwa Książek" i wielką radość mi sprawisz gdy zostaw ślad po sobie. Pozdrawiam i zapraszam jak najczęściej ~ Aleksandra :)