"- Zapakuj prowiant i weź sobie odpowiednio dużo do czytania! - krzyknął Mo z korytarza.
Tak jakby musiał jej o tym przypominać! Przed laty zrobił jej skrzynkę, w której zabierała swoje ulubione książki we wszystkie podróże - te długie i te krótkie, te dalekie i te niezbyt dalekie. "Dobrze jest w obcych miejscach mieć swoje książki" - powtarzał Mo. On sam brał ich zawsze co najmniej dziesięć. [...] Jeśli weźmiesz w podróż książkę (...) wydarzy się coś dziwnego: książka
zacznie gromadzić twoje wspomnienia. Potem wystarczy ją otworzyć i znów
znajdziesz się tam, gdzie ją wtedy czytałaś. Ledwie przeczytasz pierwsze
słowa, wrócą do ciebie obrazy, zapachy, smak lodów, które wówczas
jadłaś... Wierz mi książka jest jak muchołapka. Wspomnienia najlepiej
trzymają się kart pokrytych drukiem.” ("Atramentowe serce" Cornelia Funke)
To wystarczający powód, żeby nie ruszać się z domu bez książek, zresztą nawet sobie tego nie wyobrażam i dlatego wzorem Meggie, bohaterki "Atramentowego serca" wyruszam w podróż z kuferkiem pełnym książek. Z tą jednak różnicą, że to jest kuferek rodzinny i znalazły się w nim również książki moich rodziców.
Wyjeżdżamy nad morze na ok. 2 tygodnie. Recenzji pewnie nie uda mi się wstawić przez ten czas, ale jak tylko coś fajnego zobaczę (albo przeżyję) to podzielę się tym z wami.
Pozdrawiam Aleksa-Olka :)
Jaki fajny kuferek xD Tylko pewnie jest dość ciężki, bo nie dość, że książki, to jeszcze sam kuferek... ;D
OdpowiedzUsuńAle genialny kuferek! Ja muszę upychać ksiażki po walizkach. Na szczęście na wakacje jeżdzimy z ciocią-bibliotekarką, która zawsze przywozi coś ciekawego. U nas w ogóle wszyscy czytają-na wakacjach to wychodzi 9 osób w wieku od 6 do 40 paru lat i wszyscy nad książkami. Taką mam rodzinę. Życzę ładnej pogody
OdpowiedzUsuńhttp://terra-feliks.blogspot.com/